wtorek, 7 kwietnia 2015

Opole, opolskie, Zajazd Niedźwiednik

     Pierwszym miejscem na naszej mapie podróży jest opuszczony zajazd "Niedźwiednik" na trasie Opole - Strzelce Opolskie, który przyciąga nie tylko entuzjastów urban exploringu, lecz również przydrożne prostytutki. Obiekt wprawdzie lekko zdezelowany, ale mający w sobie coś na tyle specyficznego, że byliśmy dość pozytywnie nastawieni na jego zwiedzanie. Gdy tylko przyjechaliśmy na miejsce, jeszcze będąc w samochodzie, dostrzegliśmy zgrabną panią wyczekującą klientów oraz dwóch podejrzanych typków w samochodzie na śląskich rejestracjach. Oczywiście któreś z nas zdążyło palnąć, że to na pewno alfonsi, a tacy to nie dość, że chodzą z bronią, to nie patyczkują się z takimi jak my - co wywołało nie lada zamieszanie i dyskusję w naszym aucie. W końcu jednak postanowiliśmy wejść do środka.

    Tyle wejście wydawało się dyskretne, a uchylone drzwi zapraszały nas do środka. Gdy tylko wejrzeliśmy za próg przywitał nas widok prezerwatyw (Mount Everest?), oczywiście zużytych, oraz odchodów tu i ówdzie. Pierwsze wrażenie było takie, że ktoś urządził sobie tam wielkie fekal party, jednak nie zniechęciło to nas, aby zajrzeć głębiej. Pierwsze pomieszczenie było zawiłe i duże, a widniejące wszędzie niegdyś białe kafle sugerowały, że znajdujemy się w czymś w rodzaju kuchni. Na podłodze znaleźliśmy coś, co utwierdziło nas w tym przekonaniu, a mianowicie menu z liczną opcją dań, nota bene w całkiem przyzwoitych cenach.
    Idąc dalej mijaliśmy kolejne i kolejne pokoje gościnne. Niektóre z nich miały w sobie pozostałości łóżek, poza tym były ogołocone ze wszystkiego co mogło posiadać jakąkolwiek wartość. W pewnym momencie ukazały nam się schody prowadzące na piętro, więc ruszyliśmy na górę nie zastanawiając się długo. Mając na uwadze dwóch podejrzanych panów z parkingu ustaliliśmy wspólnie wersję, że "jesteśmy dziennikarzami i robimy reportaż", na wypadek konfrontacji. Trzymanie się tej wersji dodało nam otuchy i na chwilę pozwoliło się skupić na robieniu zdjęć i chłonięciu atmosfery tego miejsca. Gdy tylko znaleźliśmy się na piętrze rozpostarła się przed nami ogromna jadalnia, która została spalona. Z oglądania i fotografowania wyrwały nas głośne kroki dochodzące z dołu. Po szybkim zlokalizowaniu dźwięku, jak jeden mąż spojrzeliśmy najpierw po sobie, a następnie na drzwi wejściowe, dobrze widoczne z miejsca w którym staliśmy. Naszym oczom ukazali się CI panowie. Kropelka zimnego potu pojawiła się na czole każdego z nas. "W nogi!" Pospiesznie ruszyliśmy wzdłuż korytarza ku drugim schodom, który zauważyliśmy będąc jeszcze w kuchni. Zbiegając w dół i kierując się do pierwszego lepszego wyjścia minęły nas owe dwie postacie, w dodatku zauważyliśmy, że jedna z nich trzyma coś w dłoni. Czy to był pistolet? Lub nóż? Pospiesznie poruszając się w kierunku wyjścia weszliśmy do czegoś w rodzaju przedpokoju, który był ślepą uliczką. Drzwi były zabite deskami. No to super, skończymy zakopani w lesie.

    Stanęliśmy twarzą w twarz z nimi, na co jeden z nich powiedział "cześć" i wszedł jak gdyby nic po schodach na piętro. "Broń" okazała się aparatem fotograficznym, a "Panowie Mordercy" okazali się, tak jak my, miłośnikami eksploracji takich budynków. Co za ironia. Po tej przygodzie razem zwiedzaliśmy "Niedźwiednik" - drugie piętro i pokoje znajdujące się na nim, splądrowane, z powybijanymi szybami oraz puste, zniszczone korytarze. Rozmawiając z owymi mężczyznami dowiedzieliśmy się również o innych opuszczonych miejscach w okolicy i do jednego z nich wybraliśmy się jeszcze tego samego dnia, ale o tym napiszemy w kolejnym wpisie. Tymczasem kilka suchych faktów na temat Zajazdu "Niedźwiednik". Zwiedzajcie dalej z nami.

ekipa GROZI ZAWALENIEM





Więcej zdjęć tutaj.

Zajazd Niedźwiednik położony jest przy drodze Opole - Strzelce Opolskie (E40). Jadąc ulicą Strzelecką mijamy rondo, jedziemy na Strzelce Opolskie drogą krajową 94 i już za kilka kilometrów po lewej stronie ukazuję się Zajazd. Zbudowany w okresie PRLu, było to miejsce kojarzone z prostytucją. Mimo złej sławy był to bardzo dobrze prosperujący obiekt, gdzie terminy na rezerwację wesel były bardzo odległe, a sama restauracja jak i hotel tętniły życiem. Osoby pamiętające to miejsce kojarzą je z tanim, smacznym jedzeniem i pełną klientów salą. Na początku właścicielem był PSS Społem, później Zajazd przejęła osoba prywatna. Dobrą passę lokalu przerwał pożar, który wybuchł 17 listopada 2007 roku. W wiadomościach podano, że dach prawdopodobnie zapalił się od przewodu kominowego, jednak plotki głoszą jakoby ogień został podłożony przez sutenerów, z którymi właściciel starał się walczyć. Zamknięty w 2010 roku, od tamtej pory stał pusty. Rok później, 27 sierpnia 2011 roku, zniszczył go kolejny pożar, tym razem na pewno podłożony i to aż w czterech miejscach

1 komentarz:

  1. Byłem tam kilka lat temu, także odwiedzam takie miejsca. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń