niedziela, 19 kwietnia 2015

Dobrzeń Wielki, opolskie - Szkoła


    Następnym punktem na naszej mapie eksploracji jest opuszczona szkoła w Dobrzeniu Wielkim. Pojechaliśmy do niej wracając z cegielni, która była w poprzednim poście i mimo iż sama szkoła była nieduża i raczej nie wyglądająca jakby miała nas powalić na kolana, to przecież nie mogliśmy jej sobie ot tak odpuścić.
    Kabaret zaczął się nim zdążyliśmy wejść, bo wejścia nie było - wszystko co wyglądało jak drzwi zostało zabite dechami na amen. Jednakże po dokładnym obejściu budynku zauszkołważyliśmy okienko. Niewielkie, jednakże otwarte. Nie zastanawiając się wiele wpełznęliśmy do środka. Wewnątrz odkryliśmy puste i kompletnie zdewastowane sale klasowe. Nie było tam wiele do oglądania poza leżącymi dookoła kawałkami cegieł i gruzu. Po wyjściu z klasy zobaczyliśmy malutki, pusty korytarz w którym wzrok nasz przykuła jedna rzecz, mianowicie rządek wieszaczków na (zapewne) dziecięce kurtki. Każdy z nas oczami wyobraźni zobaczył tłum dzieciaków pospiesznie zrzucających odzienie wierzchnie, by zdążyć na lekcje, oraz głuchy dzwonek, przypominający, że pośpiech jest wskazany, bo nauczyciel już czeka w klasie.
    Z korytarza wiły się schody, które męska część ekipy postanowiła zbadać dokładniej. Ostrożnie weszli na górę, jednak schodom wyraźnie się to nie spodobało, bo wydawały z siebie przeraźliwie skrzypiące dźwięki. Okazało się, że na piętrze nie ma podłogi, jedynie rozłożone belki (nie wyglądające zachęcająco do spacerowania po nich). Nie chcąc ryzykować upadku, w razie złamania się belki, odpuścili i zeszli na dół. Rzecz jasna BHP na pierwszym miejscu.
    Reszta udała się na eksplorację piwnicy, ale poza stertą gruzu i śmieci, nie było tam nic godnego uwagi. Po zrobieniu jeszcze kilku zdjęć na parterze zdecydowaliśmy się wyjść. I tu sprawy się trochę pokomplikowały.  Pierwszy przez okno wyszedł Szymon i zajęło mu to zaledwie 5 sekund. Następna w kolejce była Magda, która już przymierzała się do wyjścia, jednak odskoczyła z powrotem, oznajmiając wszem i wobec, że na parapecie leży zgnieciona mysz. Po 5 minutach stwierdzeń typu "biedna myszka!" Krzychu zabrał biedne zwierzątko i Magda mogła się wydostać. Za nią śmignęła Nat i następny w kolejce Krzychu przymierzał się do opuszczenia szkoły. Przodem, tyłem, bokiem, ręką, głową - no jakoś nie mógł wyjść. Oczywiście reszta grupy postąpiła tak, jak każdy inny prawdziwy przyjaciel by postąpił - porobiła mnóstwo śmiesznych zdjęć.

Gdy już każdy z nas był na zewnątrz podzieliliśmy się wrażeniami i ruszyliśmy samochodem w kolejne miejsce, które zobaczycie w następnym poście.

ekipa GROZI ZAWALENIEM

Więcej zdjęć tutaj.
Nasz fanpage.  



 



 Więcej informacji tu. (Zdjęcie nr 4) 


1 komentarz:

  1. Mega Blog! Uwielbiam stare opuszczone miejsca, często w nich fotografuję z koleżanką. Zapraszam do Niemodlina na dawną gorzelnie;)

    OdpowiedzUsuń